niedziela, 21 czerwca 2009

"Slumdog: Milioner z Ulicy"


Niedawno po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć w wydarzeniu znanym jako „Noc Kina”, które odbywa się co pół roku w każdy Multikinie w Polsce. Impreza ta oferowała dość szeroki wybór filmów po dość śmiesznie niskiej cenie 17zł (13 dla posiadaczy karty multikinomaniaka). Jednak jeśli zamierzało się obejrzeć je w całości, można było zaliczyć 3 z nich. Jednym z wybranych przeze mnie filmów był „Slumdog: Milioner z ulicy”, na który już dawno narobiłam sobie „smaka’.
Jamal Malik, pochodzący z ubogiej dzielnicy Bombaju, bierze udział w hinduskiej wersji milionerów, gdzie do wygrania jest 20 000 000 rupii. Chłopak przedstawiający się jako prosty pomocnik w firmie telekomunikacyjnej („herbaciarz”) okazuje się znać odpowiedzi na wszystkie konkursowe pytania. Wzbudza to podejrzenia, jakoby oszukiwał na przeróżne sposoby. Gdy już ma stanąć do boju o najwyższą stawkę, zostaje zatrzymany przez policję na przesłuchanie, które ma dowieść, skąd „herbaciarz” wie o tak trudnych rzeczach. Na posterunku Jamal ogląda ze śledczymi cały program od nowa i opowiada, w jaki sposób poznał każdą z poprawnych odpowiedzi. Szybko okazuje się, że wszystkie poznał w trakcie ciężkiego życia na hinduskich ulicach i właściwie wolałby ich w ogóle nie znać…
Mój chłopak podsumował „Slumdoga” tak: „W życiu bym nie przypuszczał, że będę siedział z zapartym tchem w kinie, oglądając Milionerów”. Oczywiście nie jest to główna oś fabuły, choć jest pretekstem do pokazania całego życia Jamala. Film w brutalny sposób pokazuje, jak wyglądało życie biednych hindusów kilkanaście lat temu, jak sieroty musiały sobie radzić aby przeżyć i do czego zostawały zmuszane. Każda historia Jamala uderza w widza z siłą młota pneumatycznego i wyjaśnia, dlaczego w Indiach dzieje się tak a nie inaczej – dlaczego dzieciaki kradną wszystko co napotkają, dlaczego wpadają w złe towarzystwo i dlaczego nikomu nie ufają.
Reżyser filmu, Danny Boyle znany jest głównie z kinowego przeboju „Trainspotting”. I wyczuwa się pewne podobieństwo obydwu produkcji – bezkompromisowość, brutalność, zero upiększania i cenzury. W filmie panuje totalny realizm, jednak tylko na początku powoduje on totalne przybicie. Z czasem życie Slumdoga pokazuje, że upór popłaca i dzięki niemu zawsze dostanie się to czego chce. Wszak, zdradzę tu pewną tajemnicę, Jamal wcale nie pojawił się w Milionerach dla pieniędzy. Szybko staje się jednak istnym bohaterem narodowym, którego kocha cała biedniejsza część Indii, gdyż staje się ich nadzieją na lepsze życie.
Wykonanie filmu zasługuje na ogromne brawa. Akcja jest dynamiczna, sceny bardzo dobitne. Doskonale uchwycono brzydotę biednego Bombaju i tamtejsze obyczaje. Spodobała mi się także ścieżka dźwiękowa, wpadająca w ucho, a jednocześnie dodająca produkcji szybkości. Dzięki temu „Slumdog” wypada wśród podobnych produkcji wyjątkowo. Bo choć historia wydaje się bardzo prosta, zostaje ona opowiedziana w niesamowity sposób. I dlatego też mocno elektryzuje.
„Slumdog” słusznie otrzymał 8 Oscarów. Zasługuje na wysoką ocenę. Utrudnia mi to jednak mój subiektywny gust. Ale co mi tam

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz